25 kwi 2010

Tak wiele wdów w naszych stronach..., cz. 3 z 6

Dziennik Åle Tänkersona, 15 kwietnia Roku Pańskiego 1354

Rano w obozie zapanowało poruszenie. Kupcy byli wielce zaniepokojeni i rzeczy zebraliśmy w pośpiechu. Havald powiedział, że o świcie widziano potwora pod lodem w pobliżu szałasów. Unosił się nieruchomo w wodzie tuż obok sań. Wyczuły go konie i stały się bardzo płoche.

Dzisiaj nie zrobiliśmy ani jednego postoju, lecz gnaliśmy do przodu, mimo niedobrej pogody. Jeden z kupców, Edvar, został wyznaczony, by zostawać z tyłu i sprawdzać, czy stwór podąża za nami. Meldował się kilkakrotnie, a za każdym razem oświadczał, że widział ślady potwora. Gdy spytałem go, w jaki sposób odkrywa jego obecność, oświadczył, iż przywołuje bestię łomocząc w lodową pokrywę. Jeśli jest w pobliżu, pojawia się prędko, ma bowiem doskonały słuch, co na pewno jest sprawką diabła.

Nie mogłem wyjść z podziwu dla odwagi tego człowieka. Tymczasem Havald i pozostali jechali w milczeniu, a ich twarze były ponure.

Gdy zbliżał się wieczór, w oddali ukazała się chata, postawiona na lodzie. Wyjaśniono mi, że jest to karczma, wznoszona każdej zimy na zamarzniętej tafli z myślą o wędrowcach. Nie znajdziesz w niej noclegu, ale można dostać jadło i napitek.

Havald wraz z dwoma towarzyszami pojechał ku tej chacie, aby naprzód ją zbadać, zaś nam polecił czekać w bezpiecznej odległości.

Czekamy więc teraz, a ja wykorzystuję ten czas, aby zapisać moje słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie