11 cze 2012

CAMERA OBSCURA, cz. 1 z 5


Otworzył oczy.
Ale nic nie widział...
Było tak ciemno, jak nigdy przedtem w jego życiu.
Leżał na twardej podłodze.
O Boże, a jeśli stracił wzrok?!
Chciał zerwać się na równe nogi, ale poczuł, że jest niemiłosiernie obolały. Usiadł powoli. Zaczął podnosić dłonie, by przetrzeć oczy i coś szarpnęło go za nadgarstek. Wymacał żelazną obręcz... a dalej ciężki, chropowaty łańcuch.
Był przykuty do muru!
Zaczął gorączkowo przesuwać wolną dłonią po powierzchni ściany. Była zimna i wilgotna.
Nagle poczuł skurcz, jakby dopadł go potworny głód. Złapał się za brzuch.
Zorientował się, że nie ma na sobie koszuli.
Nie miał na sobie niczego! Cholera jasna, gdzie jego garnitur?
Znowu skurcz. Tym razem mocniejszy. Aż jęknął z bólu. Zaraz potem jego głowa zrobiła się ciężka i stracił przytomność.


Camera obscura, cz. 2 z 5

Kiedy się ocknął, znów leżał na zimnej posadzce w tym samym, ciemnym miejscu. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo było tam chłodno.
Jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Aż łańcuch zadzwonił o kamienną podłogę.
Łańcuch...
Poruszył ręką. Łańcuch był wyrwany ze ściany. Leżał swobodnie, z jednej strony przyczepiony do jego ręki, a z drugiej – do spoczywającego luzem kawałka muru. Wymacał wgłębienie.
Ileż siły ktoś musiał w to włożyć!
Zgrzytnęło i w ciemności pojawił się mały, jasny prostokąt. Na ścianę padł wąski słup przeraźliwie jasnego światła. Przez chwilę w prostokącie coś się poruszało, a potem ruch zanikł, pozostawiając otwór do połowy przesłonięty ciemnym owalem.
Ktoś go obserwował.
Hej – rzucił w stronę judasza ochrypłym głosem. Ponieważ odpowiedziała mu cisza, wstał i, nie zważając na ból mięśni, ruszył żwawo w kierunku źródła światła.
I potknął się. Upadł, boleśnie obijając sobie bark.
Rozmasowawszy go, zaczął po omacku szukać przeszkody, która go powaliła. Znalazł coś miękkiego.
Miękkiego i dużego.
Zadrżał, gdy wymacał twarz. Zszedł niżej i wyczuł piersi. To była kobieta.
Przyłożył koniuszki palców do jej szyi, nachylił się nad ustami... była martwa.
Potknął się o trupa!
Nagle usłyszał trzask i małe okienko zamknęło się, a snop światła zniknął. Podniósł się natychmiast i podbiegł tam, waląc z wściekłością pięściami w pogrążone w ciemności drzwi.
Wtedy znów to poczuł. Ból, jakby trawił go gigantyczny głód. Zgiął się wpół, chwytając za brzuch... i odpłynął.


Camera obscura, cz. 3 z 5

Poczuł mdły odór. Znów było ciemno, po świetle ani śladu. Nie miał ochoty wstawać. Zaczął rozmyślać. Przypomniał sobie, jak wysiadał z samolotu na lotnisku w Bogocie; jak blondynka z dużymi cyckami witała go w recepcji kliniki; jak obudził się w...
Chryste.
Przypomniał sobie wszystko. Ten odór... był nie do wytrzymania.
Odszukał zwłoki kobiety. Wymacał jej twarz... Była zmasakrowana. W poliku wyszarpana był dziura; z brzucha wylazło kłębowisko zimnych flaków.
Zwymiotowałby... gdyby miał czym.
Dotknął jej dłoni – brakowało kilku palców. Wzdrygnął się, gdy coś miękkiego otarło się o jego rękę. Zaraz potem poczuł kłujący ból. Błyskawicznie wycofał dłoń. Szczur pisnął, ale nie puścił jego kciuka. Przeciwnie – wgryzł się jeszcze mocniej.
Wtedy coś w niego wstąpiło. Chwycił zwierzę, oderwał je wraz z kawałkiem własnego palca i cisnął nim szaleńczo o ścianę.
W ciemności rozległo się głośne, mokre „plask!”.
Okienko natychmiast otworzyło się, wpuszczając świetlisty promień. Lecz on nawet nie drgnął. Klęczał bez ruchu, wpatrując się z nienawiścią w wypełniony światłem otwór.
A ból w jego brzuchu narastał. Rozchodził się po całym ciele.
Obezwładniał go.
Aż odrzucił głowę w tył i zemdlał.


Camera obscura, cz. 4 z 5

Gdy obudził się po raz kolejny, od razu wstał i zaczął chodzić wzdłuż ścian, obmacując gorączkowo każdy centymetr muru. Znalazł mnóstwo głębokich rys i wgłębień, jakby coś poorało ściany pazurami i, jakby ktoś uderzał w nie szaleńczo czymś wyjątkowo twardym.
Miał wrażenie, że widzi zarys drugiego końca celi. Jego oczy musiały przyzwyczaić się już do ciemności.
Wyszedł na środek pomieszczenia i odszukał rozrzucone w nieładzie, obgryzione kości – jedyne, co pozostało po nieszczęsnej kobiecie.
Wybrał kość strzałkową i podszedł do żelaznych drzwi. Oparł się o nie plecami.
Gdy okienko otworzyło się ze zgrzytem, przez chwilę nie działo się nic.
A potem z szaleńczym krzykiem odkręcił się i wbił kość prosto w środek judasza, a zawtórował temu drugi krzyk – krzyk bólu...


Camera obscura, cz. 5 z 5

Dowódca brygady szedł powoli, rozglądając się po laboratoryjnym korytarzu. Ściany były umazane krwią; po podłodze rozrzucone były resztki ludzkich narządów.
Były jeszcze świeże.
To musiało się stać dosłownie na chwilę przed ich przybyciem. To takie smutne, że, gdy po tylu latach wreszcie namierzyli ich kryjówkę, spóźnili się o piętnaście minut, by zastać ich przy życiu.
A teraz zbierali po budynku ludzkie szczątki i, co gorsza, nie wiadomo było, kto to wszystko zrobił.
Popchnął przekreślone krwawą kresą drzwi i wszedł ostrożnie do małego gabinetu. Na biurku znalazł porzucony w nieładzie, oprawiony w elegancką skórę dziennik. Zatrzymał wzrok na otwartej stronie i zaczął czytać:
To koniec eksperymentu. Niedoszacowaliśmy zagrożenia, nie byliśmy w stanie nad nim zapanować. Gdy zwabiliśmy obiekt pod pretekstem tygodniowego pobytu w klinice regeneracyjnej, byłem pewien, że wszystkie zabezpieczenia dopięte są na ostatni guzik. Okazało się jednak, że to nie wystarczy...
Szukaliśmy go przez wiele lat. Gdy zobaczyłem pierwszy atak, byłem zafascynowany. Ten człowiek całkowicie tracił panowanie nad sobą i świadomość tego, co robi. W warunkach ekstremalnego odosobnienia z opanowanego biznesmena zmienił się w krwiożerczą bestię, pragnącą tylko zaspokajać swoje żądze. Dostarczyliśmy mu zwłoki jednej z wieśniaczek zmarłych na plantacji marihuany. Dobry Boże, co on robił z tą kobietą, zanim ją zjadł...
Z dnia na dzień ataki stawały się coraz bardziej gwałtowne, aż wreszcie jego ukryte predyspozycje całkowicie wzięły górę nad jego człowieczeństwem. Zdołał się wydostać... i teraz jest gdzieś tutaj. Słyszę krzyki moich współpracowników dochodzące z korytarza. Krzyki przerażenia i agonii... Jeśli uda mi się wyjść z tego cało, wyjadę jak najdalej stąd i świat już więcej o mnie nie usłyszy.
Mam tylko nadzieję, że gdzieś, na którymś kontynencie, nie ma więcej takich jak on – ludzi z „genem złej krwi”...
Profesor V.

Koniec
Nie musi być ciemno, żeby było zimno - przeczytaj Szron
 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie