24 lip 2011

ZŁO TO POJĘCIE WZGLĘDNE, cz. 1 z 6

Kochiyo stukała obcasami, wchodząc szybko po schodach. Miała na sobie obcisły jaskrawy top i szorty, które opinały jej krągłe jak brzoskwinie pośladki.

Miała dopiero 16 lat.

Wiedziała, że rodziców nie ma teraz w domu. Zanim wrócą z wieczornej herbatki u państwa Takekawa, ona zdąży wziąć prysznic i zejdzie z niej to, co dzisiaj wypiła.

Minęła mieszkanie Isao. Ten chłopak był trochę dziwny, strasznie zamknięty... ale całkiem przystojny. Niestety, nie reagował na jej zalotne spojrzenia i rzucane niby mimochodem uśmiechy. Ech...

Stanęła wreszcie przed swoimi drzwiami i zaczęła grzebać w torebce.

Niech to szlag, nie wzięła kluczy!

Oparła się o drzwi; zakręciło jej się w głowie. Rodzice nie mogą zastać jej w takim stanie. Musi przeczekać u Misako.

Wyciągnęła telefon i wybrała jej numer.

Nie odbierała.

Pewnie znów pali z chłopakami na podwórku.

Kochiyo ruszyła ostrożnie na dół. Wyszła z klatki schodowej i skręciła w ciemną bramę, która prowadziła do ogrodu. Znalazła się teraz na placu zamkniętym z czterech stron ciemnymi bryłami bloków. Wzdłuż schludnego trawnika rosły w rzędzie rozłożyste drzewa wiśni.

Kochiyo doszła do końca alejki i zatrzymała się. Zaskoczyło ją, że nikogo tam nie ma. Zazwyczaj grupka jej znajomych stała tu, rozmawiając i paląc marihuanę. Gdzie się oni wszyscy podziali?

Ktoś przebiegł przez bramę. Bardzo szybko, bez najmniejszego szelestu, ale Kochiyo kątem oka wyraźnie dostrzegła jakiś ruch.

Zadrżała. Chyba pora stąd iść. Ruszyła szybkim krokiem w stronę bocznej bramy; wyjdzie z drugiej strony i okrąży budynek, a potem wróci pod swoje mieszkanie. Czuła, że momentalnie stała się trzeźwa.

Jej kroki rozbrzmiewały w wieczornym powietrzu, gdy mijała pachnące wiśnie. Prawdę mówiąc, denerwowały ją te pogrążone w półmroku pnie. Miała wrażenie, że za każdym z nich ktoś się czai.

Ale brama była już blisko. Odcinający się od ciemności prostokąt ulicznego światła – jej wybawienie. Właśnie miała ją minąć, gdy instynktownie wyczuła za sobą jakiś ruch. W ułamku sekundy odwróciła się, przybierając groźną minę i wydając krótki okrzyk, by przestraszyć napastnika.

Lecz nie zobaczyła nikogo.

Stała przez chwilę z rozczapierzonymi palcami, oddychając ciężko. Jej piersi unosiły się i opadały miarowo.

Wreszcie potrząsnęła głową i odwróciła się, by odejść.

Wtedy ujrzała błysk i przed jej oczami pojawiła się pozioma, czerwona smuga.

A potem zapanowała ciemność.

Kochiyo wrzasnęła przeraźliwie i zakryła dłońmi twarz.

Była mokra od krwi.

Czytaj dalej

Zło to pojęcie względne, cz. 2 z 6

Doktor Hiroyuki opuścił powoli gazetę na biurko. Przed nim, na miękkim fotelu, siedział pacjent. Oparłszy łokcie o kolana, trzymał twarz ukrytą w dłoniach.

Czy jesteś pewien, Isao – odezwał się doktor – że właśnie to było w twoim śnie?

Popatrzył na niego badawczo. Ten młody mężczyzna wyglądał jak wrak człowieka. Włosy miał w nieładzie, ręce mu drżały. Gdy uniósł głowę, wyraźnie było widać, że ma podkrążone oczy.

Tę dziewczynę pozbawiono wzroku jednym cięciem samurajskiego miecza – kontynuował doktor – Powiedz mi, Isao... czy masz w domu taki miecz?

Isao pokręcił przecząco głową. Wzrok miał nieobecny.

Doktorze... Kochiyo, ona... patrzyła na mnie. Zawsze, kiedy się mijaliśmy. Nie wiem, dlaczego... ale patrzyła. A teraz oślepła, dokładnie tak, jak w moim śnie!

Isao zaczął dyszeć. Minęła dłuższa chwila, zanim się uspokoił. Doktor Hiroyuki jeszcze raz przyjrzał mu się dokładnie. Chłopak był atrakcyjny, młody, miał symetryczne, wyćwiczone ciało. Mógłby osiągnąć wiele. Ale był chory...

Hiroyuki westchnął.

Mój drogi Isao, to na pewno przypadek... Kochiyo została okaleczona przez jakiegoś szaleńca, a ty wmówiłeś sobie, że dzień wcześniej to samo wydarzyło się w twoim śnie. Nie obwiniaj się o to zdarzenie.

Obserwował go jeszcze przez chwilę. Chyba zrozumiał. Uspokoił się.

No dobrze... a teraz opowiedz mi o swoim dzisiejszym śnie.

Czytaj dalej

Zło to pojęcie względne, cz. 3 z 6

O czwartej rano na dworcu Magome było zupełnie głucho. Tashiro jako jedyny czekał na pierwszy tego dnia miejski pociąg. Czy to nadgorliwość, że wstaje o trzeciej, aby zdążyć do pracy na ósmą?

Nie – on po prostu nie znosi tłoku. Wolał pojechać pustym metrem i przez trzy godziny łazić po galerii, niż gnieść się w wagonie pełnym biznesmenów w maseczkach.

Więc czekał sam jeden na pustej stacji. Niecierpliwił się. Chciał już być w centrum i pić kawę z mlekiem, ale pociąg nie nadjeżdżał.

W głębi peronu pojawił się człowiek na ciągniku myjącym posadzkę. Miał służbowy kombinezon i czapkę z daszkiem zsuniętym na twarz. Jechał tak cicho, że Tashiro dopiero po chwili usłyszał stłumiony szum maszyny.

Sprzątacz zatrzymał się obok toalet, wyłączył pojazd i zniknął w którymś z technicznych pomieszczeń.

Toaleta, no właśnie. Dopiero teraz Tashiro zdał sobie sprawę, że musi tam pójść. Spojrzał na zegarek. Pociąg z 4:05 pewnie już nie przyjedzie, a następny będzie za pięć minut. Udał się w stronę łazienki.

Odstawił teczkę i pochylił się nad umywalką. Chłodną wodą obmył twarz, po czym spojrzał w lustro. Był niewyspany. W tle, za jego plecami, ciągnął się rząd zamkniętych kabin.

Przez chwilę miał wrażenie, że klamka jednej z nich drgnęła.

Opuścił głowę i znów opłukał twarz. Gdy po raz kolejny ją uniósł, drzwi odbite w lustrze otworzyły się gwałtownie i ciemna postać zacisnęła ramię na jego szyi. Tashiro zdążył jeszcze ujrzeć swój przerażony wzrok, nim został wciągnięty do wnętrza kabiny i przyparty do zimnej ściany. Zamaskowany napastnik trzymał jego głowę przyciśniętą do muru i przez chwilę patrzył mu prosto w oczy. Tashiro dostrzegł, że jego źrenice są nienaturalnie szerokie, dziwnie ciemne.

Napastnik sięgnął ręką za plecy. W jego dłoni błysnęło lśniące samurajskie ostrze.

Dwa błyskawiczne cięcia.

Palący ból po obu stronach głowy. Uszy Tashiro opadły z plaśnięciem na podłogę – najpierw jedno, potem drugie; jak plasterki łososia maki.

Pociemniało mu w oczach, żelazny uścisk na jego karku zelżał.

Po chwili Tashiro był w toalecie sam, trzymając się za skronie i wyjąc przeraźliwie na klęczkach na zakrwawionej podłodze.

Czytaj dalej

Zło to pojęcie względne, cz. 4 z 6

Isao bujał się na fotelu w przód i w tył i szlochał. Doktor Hiroyuki patrzył na niego z łagodnym współczuciem.

Posłuchaj, Isao... po prostu o tym nie myśl. To, że Tashiro podsłuchiwał twoje rozmowy, nie ma żadnego związku z jego wypadkiem... nawet, jeśli był identyczny jak w twoim śnie.

Chłopak wyprostował się i zaczął rwać sobie włosy z głowy.

Nieprawda! To moja wina! Doktorze, jestem zły!

Znowu zaczął się kiwać.

Hiroyuki poprawił się w fotelu i wziął głęboki wdech.

Mój drogi Isao, musisz wiedzieć, że zło to pojęcie względne. Nie martw się już więcej. Do zobaczenia za tydzień, chłopcze.

Isao natychmiast uspokoił się i spojrzał na lekarza. Następnie wstał i, ze spuszczona głową, opuścił w milczeniu gabinet.

Doktor Hiroyuki odczekał chwilę, wybijając palcami monotonny rytm na blacie, po czym chwycił za słuchawkę i wystukał numer.

Tak? – rozległ się głos.

Komisarz Kondo? Mówi doktor Hiroyuki. Zdaje się, że mam dla pana informację...

Czytaj dalej

Zło to pojęcie względne, cz. 5 z 6

I jak ty to sobie wyobrażasz?! – komisarz grzmiał na swojego zastępcę. Jego biuro pełne było papierosowego dymu – Mamy zapytać tej małej, co widziała?! Albo tego faceta bez uszu, co słyszał?! Zastanów się!

Nobusuke skulił się w sobie. Wiedział, jaki jest komisarz, kiedy wpada w furię. Lepiej się teraz nie odzywać.

Kondo zgasił papierosa i sięgnął po kolejnego. Zaczął krążyć nerwowo po gabinecie.

Doktor Hiroyuki to mój zaufany przyjaciel. Jeśli twierdzi, że jego pacjent stoi za tymi napadami, to z pewnością wie, co mówi. Ale jego opinia nie wystarczy – komisarz zmarszczył brwi, zatrzymując się koło biurka. Rzekł głosem pełnym namysłu – Musimy go nakryć, złapać na gorącym uczynku, przewidzieć jego kolejny ruch...

Wtem stojący na blacie telefon wydał przeraźliwy dźwięk. Komisarz natychmiast podniósł słuchawkę.

Kondo, słucham?

Tu doktor Hiroyuki. Isao był u mnie dzisiaj i opowiedział swój najświeższy sen. Wiem, co zamierza. Musicie się spieszyć...

Czytaj dalej

Zło to pojęcie względne, cz. 6 z 6

Pani Miyake wyszła na korytarz i starannie zamknęła za sobą drzwi do mieszkania. Podeszła do skrzynki na listy i przejrzała zaadresowaną do niej korespondencję. Następnie zgarnęła plik kopert i odwróciła się, by odejść... ale zatrzymała się. Namyślała się przez chwilę. Wreszcie powzięła decyzję. Rozejrzała się szybko i wróciła do skrzynki. Ręka staruszki powędrowała powoli w stronę przegródki Isao. Już chciała ją otworzyć, gdy usłyszała za plecami ciche chrząknięcie.

Cofnęła dłoń i odwróciła się natychmiast. Za nią stał Isao, jej sąsiad. Miał pozlepiane, nieumyte włosy i trząsł się cały, mimo, że nie było chłodno. Chyba trzymał coś za plecami.

Nie gniewaj się Isao, ja tylko chciałam... – zmieszana, zaczęła się tłumaczyć.

Chłopak uciszył ją, unosząc dłoń.

Wiem, że podkrada mi pani pocztę, pani Miyake – powiedział drżącym głosem – Ale nie mam tego pani za złe. Ja nie jestem zły. Wcale pani nie nienawidzę.

Patrzyli sobie przez chwilę w oczy.

Niech mi pani poda rękę.

Staruszka z przestrachem schowała dłonie za siebie, gdy Isao wyciągnął zza pleców długi samurajski miecz.

Proszę mi podać rękę. Niech się pani nie boi, nic pani nie będzie.

Chłopak powiedział to z takim spokojem, że mimowolnie pani Miyake podała mu dłoń. Isao ujął ją delikatnie i przyłożył ostrożnie ostrze do jej nadgarstka. Zimna stal dotknęła skóry, ale nie rozcięła jej.

Widzi pani? Nie zamierzam zrobić pani krzywdy. Zaraz zabiorę to ostrze i...

Na lewo od nich z trzaskiem otworzyły się drzwi. Z wnętrza mieszkania wypadli policjanci w kominiarkach i kamizelkach kuloodpornych. Rozległy się szczęknięcia odbezpieczanej broni.

Stój! Rzuć broń!

Pani Miyake błyskawicznie wyrwała się z uścisku Isao i odsunęła pod ścianę. Chłopak bezwiednie wypuścił miecz, który upadł z brzękiem na podłogę.

Dowódca oddziału wystąpił na przód i zdjął maskę.

Komisarz Kondo, policja Tokio. Jesteś aresztowany.

*

Doktor Hiroyuki siedział na swoim biurku uśmiechając się do siebie. Jeszcze raz czytał SMS-a, którego wysłał do Isao:

Drogi chłopcze, pani Miyake straciła dłoń w twoim śnie, ale nie musi tak się stać w rzeczywistości. Powinieneś zmierzyć się ze swoim lękiem. Weź miecz, który dla ciebie zostawiłem i porozmawiaj z nią. Zrób wszystko tak, jak we śnie, lecz nie czyń jej krzywdy. Dopiero wtedy będziesz mógł stwierdzić, czy naprawdę jesteś zły.

Doktor Hiroyuki

Odłożył telefon i westchnął z nostalgią. Zło to pojęcie względne, pomyślał. Zależy tylko od tego, czy w nie wierzysz. Odwrócił głowę, spoglądając na przedmiot po jego prawej stronie. A zabijanie jest tak przyjemne... czy zatem może być złe?

Na prawo od doktora, oparta o biurko, stała pusta pochwa na samurajski miecz.

Koniec

Zanim odwiedzisz swojego lekarza, przeczytaj Bestię Króla Artura

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie