17 mar 2013


Mroźna otchłań, cz. 3 z 8

Światła w laboratorium były przygaszone. Jedynie stanowisko, przy którym pracowała Ingrid oświetlał niebieskawy blask lampki LED. Siedziała pochylona nad mikroskopem, zerkając raz na jakiś czas w stronę ekranu laptopa i wstukując coś na klawiaturze jedną ręką. Była w pomieszczeniu zupełnie sama.
Rozległo się krótkie pukanie do drzwi i do środka wszedł Mike. Zamknął drzwi, uśmiechnął się, przysunął sobie fotel i usiadł przy niej. W ręku miał małą puszkę amerykańskiego piwa.
Jak ci z tym idzie? – zagadnął, wskazując ruchem głowy na mikroskop.
Ingrid westchnęła.
Powoli. Struktura jest prosta, ale połączenie atomów wydaje się nie mieć sensu...
Rozległo się głośne pssst! i Mike podsunął jej puszkę.
Napijesz się?
Nie, dzięki... mam kawę.
Ingrid odruchowo sięgnęła po kubek i skrzywiła się. Kawa była lurowata i już całkiem zimna. Spojrzała jeszcze raz na piwo i wzruszyła ramionami.
Właściwie, czemu nie.
Wzięła spory łyk i poczuła, że się rozluźnia. Oddała puszkę Mike'owi i on też solidnie sobie z niej pociągnął.
Wytłumaczysz mi, o co w tym wszystkim chodzi? – mężczyzna wskazał na obracający się na ekranie trójwymiarowy model cząsteczki. – Nic z tego nie kumam.
Ingrid z zadowoleniem stwierdziła, że intryguje ją bezpośredniość i swobodny styl bycia tego faceta. Ostatnio miała do czynienia głównie z przeintelektualizowanymi dupkami, którzy za wszelką cenę próbowali udowodnić, że wszystko wiedzą najlepiej. Odgarnęła włosy, poprawiła okulary i zaczęła mówić:
To, co tutaj widzisz, to model cząsteczki z próbki, którą pobraliście wiertłem. Wygląda to na nanobota, czyli jakby malutkiego robota, zaprojektowanego do wykonywania ściśle określonych zadań. Ale nie jest to robot w sensie mechanicznym, taki, jakie znamy z filmów science fiction, tylko zbiór pojedynczych atomów. Te wystające z boku, to jego „chwytaki”, którymi styka się z innymi cząsteczkami i...
Przerwała, gdyż poczuła, że Mike otacza ją ramieniem. Odwróciła się i spojrzała na niego. Jego oczy lśniły w ciemności. Ich usta zbliżyły się do siebie...
Doktor Johansson, niech pani uważa!
Głos stojącego w drzwiach profesora przywrócił ją do rzeczywistości. Podążyła za jego wzrokiem i spojrzała na puszkę, którą trzymał w drugiej ręce Mike. Znajdowała się teraz poza granicą światła lampki i widać było wyraźnie fluorescencyjny zielony osad, który zebrał się wokół dziurki w jej wieczku. Ingrid krzyknęła i odepchnęła od siebie Mike'a, aż wraz z fotelem wyjechał na środek pomieszczenia. Mężczyzna spoglądał w osłupieniu to na profesora, to na nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie