Znam inskrypcje na każdym z nich.
Jestem tu od tak dawna, że nauczyłem się ich na pamięć.
Jest noc i nagrobki zlewają się w jedną połamaną linię na tle podszytych księżycem chmur, ale ja potrafię odróżnić i opisać w pamięci każdy z nich. Wiem, który ma załamany krzyż, wiem na który wspina się bluszcz i który pękł w poprzek na wysokości daty zgonu.
Tylko na nielicznych palą się znicze.
Już od dawna nie czuję mżawki, która pada. Wiem, że pada, słyszę jej cichy szmer, ale nie czuję jej. Bo jestem tu już tak długo.
Jestem tu każdego dnia. I widzę go, jak przychodzi i odchodzi.
Czekam na niego.
*
Leżę na zimnej płycie wpatrzony w jeden punkt.
Najpierw słyszę szmer, potem chrobotanie, potem kilka głuchych uderzeń. Zawsze o tej samej porze. W końcu rozlega się zgrzyt i kilka kroków ode mnie unosi się ciemna sylwetka. Poruszam palcem, słyszę stłumiony świst i sylwetka zamiera w bezruchu, a potem osuwa się bezwładnie.
Podpieram się na łokciach, chowam Remingtona, wstaję i sięgam po łopatę.
Skazany numer 879. Wyrok: pięćdziesiąt razy kara śmierci. Kto go wykona, jeśli nie ja?
Nikt by mi nie uwierzył, że on wciąż wstaje.
Dzisiaj była czterdziesta dziewiąta.
Gdy wrócę do domu, zdążę jeszcze zjeść kolację.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz