24 gru 2010

Świąteczna opowieść, cz. 2 z 4

– Gdzie ja jestem?!

Ebenezer zerwał się na równe nogi, mimo że nie miał przecież najmłodszych kości.

– Spokojnie Ebenezerze. Jesteś u siebie.

Mężczyzna odwrócił się i zobaczył tę powłóczystą postać z twarzą ukrytą w cieniu kaptura. Odwrócił się raz jeszcze – i ujrzał salon swojego rodzinnego domu.

Tego, w którym nie mieszkał od ponad trzydziestu lat.

– Czy ktoś może mi to wyjaśnić? – rzucił rozkazującym tonem.

Duch podszedł do niego. Stali teraz ramię w ramię.

– A co tu jest do wyjaśniania? – powiedział spod kaptura – Zabrałem cię w przeszłość, tak, jak obiecałem. Spójrz.

Zjawa skinęła głową, a wzrok Scruge'a podążył za tym ruchem. W rogu świątecznie przybranego salonu znajdowała się choinka, zaś u jej podstawy mały chłopiec majstrował coś przy prezentach. Dziecko było odwrócone tyłem, ale Scruge od razu poznał te rozwichrzone włosy i wełniany kubraczek.

– Czy to... ja? – wyjąkał.

Duch przytaknął.

– Masz sześć lat. Właśnie przeglądasz prezenty, które powinieneś znaleźć dopiero jutro rano. Przyszedłeś tu, bo wiedziałeś, że rodzice już śpią. Czy pamiętasz, co stanie się za chwilę?

Mężczyzna pokręcił głową.

– W takim razie, patrz...

Chłopczyk podniósł największe, dziurkowane, pudło i potrząsnął nim tuż przy uchu. Następnie odłożył je i rozpakował. Wewnątrz znajdował się mały, biały kotek.

Zwierzątko poruszyło niezgrabnie łapką, gdy chłopiec uniósł je do góry. Ebenezer zbladł.

– Każ mu przestać!

Lecz duch nie zareagował.

Teraz chłopiec wstał z kucek i wybiegł z pokoju, trzymając kotka przed sobą. Kapturnik pociągnął Scruge'a za rękaw, dając mu znak, aby poszli za nim. Gdy stanęli w kuchni, mężczyzna patrzył niczym zahipnotyzowany, jak dziecko otwiera piekarnik i wkłada zwierzątko do środka. Drzwiczki zatrzasnęły się i po chwili pomieszczenie wypełnił drażniący nozdrza swąd palonego mięsa.

Scruge odwrócił wzrok.

– Czy teraz pamiętasz? – wyszeptała zjawa – Nie mogłeś znieść, że to nie ty, ale twój braciszek dostał małego kotka. Prezent, którego tak bardzo pragnąłeś.

– Niech to szlag – wycedził Ebenezer – Rodzice nigdy mnie nie kochali; nie tak, jak jego... Ale ja przynajmniej czegoś się nauczyłem. Nasze indyki pieczemy żywcem, dzięki temu mięso jest najlepsze.

Duch podniósł ze stolika szklankę i podsunął ku niemu.

– Spróbuj, to kompot twojej mamy. Pamiętasz, jak bardzo go lubiłeś?

Ebenezer wziął naczynie, ostrożnie powąchał jego zawartość, po czym skosztował.

I ponownie odpłynął w ciemność...

Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie