5 gru 2010

Żywe barwy, cz. 6 z 7

Farsen przydusił pedał gazu do podłogi. Mknął pustymi ulicami Skagen, paląc jednego papierosa za drugim.

Wiedział, że nie ma wiele czasu.

Przeczucie go nie myliło. Morderca mógł być tylko jeden. Psychopatyczny idealista, miotany chorymi żądzami zemsty; skrzywiony, a jednocześnie genialny.

Van Kamperdijk.

Zabijał każdego, kto pasował do jego wizji – wizji doskonałego artysty i doskonałego dzieła. Zabił kochanka, który nie widział poza nim świata, lecz rzucił go, gdy poznał jego prawdziwą naturę. Zabił nauczyciela konnej jazdy, bo ten nie potrafił zrozumieć jego awersji do zwierząt i wszystkich żywych organizmów. Postanowił zabić żonę Ovesena, ponieważ profesor nie odgadł przesłania zakodowanego w jego obrazie. Każda z tych osób musiała się poświęcić dla sztuki; z każdej z nich wyssał to, co oddawało drzemiące w niej emocje.

No cóż, Annę Ovesen może da się jeszcze uratować.

Samochodem zatrzęsło, gdy wjechał na brukowane uliczki starówki. Porucznik przepatrywał migające w świetle latarni numery kamienic.

Dwanaście… Siedemnaście… Dwadzieścia trzy…

Zahamował z piskiem. To tutaj.

Wyskoczył z auta, wyrzucił niedopałek i wyjął spod płaszcza broń. Ponury barokowy gmach wciśnięty był pomiędzy kilka innych budynków, a wejście znajdowało się od strony podwórza.

Farsen bezceremonialnie sforsował drzwi i wtoczył się do środka. Z pistoletem przy twarzy ruszył w górę mrocznej klatki schodowej. Próbował zachowywać się cicho, ale stopnie pod jego butami trzeszczały i skrzypiały. Drzwi na górze znalazł otwarte – najwyraźniej artysta nie przejmował się zamykaniem zamka. Gdy wpadł do mieszkania, zobaczył następującą scenę: jasnowłosa kobieta leżała nieprzytomna na łóżku, podłączona do dziwnej aparatury, a Kamperdijk wpatrywał się z podziwem w swoje najnowsze dzieło. Dopiero, gdy usłyszał ostre „Ręce za głowę!”, zwrócił uwagę na policjanta. Na jego twarzy wykwitł nienaturalny, skrzywiony uśmiech i, najspokojniej w świecie, rzekł:

– Strzelaj. Proszę bardzo. Możesz zabić moje ciało, ale nie uśmiercisz ducha.

Uniósł się i stanął obok sztalugi, po czym zrobił dwa kroki do przodu, rozkładając szeroko ręce.

Farsen poprawił pozycję.

– Nawet, jeśli ja zginę, moje dzieła będą żyć wiecznie!

Niewiele myśląc, porucznik zdjął celownik z malarza i skierował lufę w stronę obrazu.

Reakcja była natychmiastowa. Kamperdijk rzucił się do przodu z dzikim wrzaskiem.

Dwa strzały w głowę położyły go na podłodze.

Farsen ukląkł przy kobiecie, sprawdził jej puls i wyłączył maszynerię.

Powinna dożyć do momentu, gdy przyjedzie pogotowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 

Toplista: Najlepsze Horrory w Necie
Toplista: Opowiadania
Toplista: Straszne historie